Jestem już totalnie zakręcona!!! W lutym zapomniałam wpisać do kalendarza wizyty kontrolnej u stomatologa z Zuzią.
I tak niby nigdy nic, dzwonie 27 maja 2013r. - poniedziałek do gabinetu z pytaniem kiedy to mamy wizytę, a tu Pani Dr Joanna oświadcza mi, że wizyta miała się odbyć tydzień temu!!! Oooo rrrrrrany...
Niezwłocznie zostałyśmy przebookowane na poniedziałek - 03 czerwca 2013r. - i tą wizytę "mamusia - gapcia" w kalendarz już wpisała.
W poniedziałek - 03 czerwca 2013r. - w godzinach popołudniowych pojechałyśmy do M1 przymierzyć kurtkę dla Zuzi, którą od rana telefonicznie zarezerwowałam (ale okazała się za duża), prócz tego przeżyłyśmy po drodze dwa gradobicia, potworną ulewę, która trwała i trwała, korek na ul. Uniwersyteckiej (bo sądziłam, że tamtędy będzie szybsza droga powrotna), i zamiast na 18:50 do stomatologa - bez umytych zębów, mimo, że gabinet pod blokiem, ale my prosto z samochodu - trafiłyśmy na 19:05.
A u stomatologa, Pni Dr - ciocia Asia mówi, że górna prawa 1-ka pięknie się rusza i zaraz wypadnie, wszytko ok z resztą ząbków, tylko w górnej lewej 4-ce zrobiła się dziurka i... trzeba wygonić robaka - borowanko, plastelinka, kilka łez i dziecko jak nowe. A do tego, potwierdził się powód bolących dziąseł. Kierunek: górny tył - wyrzynają się górne 6-ki!!! Widząc przerażenie w moich oczach Asia uspokoiła mnie, że wszytko w porządku, bo to już czas. Padło jeszcze pytanie, czy nie pomóc tej lewej górnej jedynce wypaść, ale dzielna Zuzia uznała, że sama się nią zajmie - bo wróżka Z.... musi być dumna i prezencik przynieść :D hahaha.
I tak dzień się zakończył:
Dziecko z medalem od Pani stomatolog, a mama dumna z córeczki, że taka dzielna.
I tak niby nigdy nic, dzwonie 27 maja 2013r. - poniedziałek do gabinetu z pytaniem kiedy to mamy wizytę, a tu Pani Dr Joanna oświadcza mi, że wizyta miała się odbyć tydzień temu!!! Oooo rrrrrrany...
Niezwłocznie zostałyśmy przebookowane na poniedziałek - 03 czerwca 2013r. - i tą wizytę "mamusia - gapcia" w kalendarz już wpisała.
W poniedziałek - 03 czerwca 2013r. - w godzinach popołudniowych pojechałyśmy do M1 przymierzyć kurtkę dla Zuzi, którą od rana telefonicznie zarezerwowałam (ale okazała się za duża), prócz tego przeżyłyśmy po drodze dwa gradobicia, potworną ulewę, która trwała i trwała, korek na ul. Uniwersyteckiej (bo sądziłam, że tamtędy będzie szybsza droga powrotna), i zamiast na 18:50 do stomatologa - bez umytych zębów, mimo, że gabinet pod blokiem, ale my prosto z samochodu - trafiłyśmy na 19:05.
A u stomatologa, Pni Dr - ciocia Asia mówi, że górna prawa 1-ka pięknie się rusza i zaraz wypadnie, wszytko ok z resztą ząbków, tylko w górnej lewej 4-ce zrobiła się dziurka i... trzeba wygonić robaka - borowanko, plastelinka, kilka łez i dziecko jak nowe. A do tego, potwierdził się powód bolących dziąseł. Kierunek: górny tył - wyrzynają się górne 6-ki!!! Widząc przerażenie w moich oczach Asia uspokoiła mnie, że wszytko w porządku, bo to już czas. Padło jeszcze pytanie, czy nie pomóc tej lewej górnej jedynce wypaść, ale dzielna Zuzia uznała, że sama się nią zajmie - bo wróżka Z.... musi być dumna i prezencik przynieść :D hahaha.
I tak dzień się zakończył:
Dziecko z medalem od Pani stomatolog, a mama dumna z córeczki, że taka dzielna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz