czwartek, 5 czerwca 2014

Czasem bywa taki bardzo wczesny poranek...

Czwartek...
Zuzia zaczyna lekcje basenem. Godzina stawienia się w szkole: 07:20
A Zuzia...
- obudziła się o godzinie 04:00 i nie było mocnych, żeby usnęła.
Ja - postanowiłam przyjąć postawę buntowniczki i poszłam dalej spać.
A Zuzia: pograła na konsoli, poczytała książkę, pomalowała farbami i... zrobiła śniadanie, herbatę i budząc mnie słowami: "Pobudka mamuniu!!! Wstawaj!!! Zrobiłam nam śniadanie!!! Wstawaj, bo spóźnimy się do szkoły i pracy"  - podała do stołu. Na kanapkach kiełbasa pokrojona nożem  (myślałam, że padnę jak to usłyszałam, że nóż był w akcji - ale na całe szczęście okazało się, że kroiła swoim nożykiem i dodam, że wyszło jej to bardzo ładnie!!!), po 5 kawałków serka pleśniowego i pyszna herbatka.
To jedno z najsmaczniejszych śniadań, jakie kiedykolwiek jadłam - bo zrobione przez moją córeczkę :D.

Moja wspaniała mała dziewczynka... dorasta!!!
Nawet wodę już sama gotuje i robi gorącą herbatę!!!

Ogarnął mnie niepokój, że przestaje jej być potrzebna.
Czy każda matka to przechodzi? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz